V PIĘTRO: Sklep i Herbaciarnia dla odwiedzających

Gość

Poczuła, że Gryfonka coś ukrywa.
- Przez Cru... Co? Nie kłam, bo jak damy go do innego oddziału, to będzie źle!

- Nie kłamię, tylko omijam niektóre fakty.. Których, raczej nie chcę mówić publicznie. Sądzę, że pozostali, tacy jak Justin też nie. - odparła, czując, że pielęgniarka się wścieknie.

Gość

Ja Gryfonka pomyślała, tak iż się stało. Pani Pomfrey się wściekła.
- No to dobrze... Nie chcesz tego ujawnić to radź sobie sama! - wrzasnęła i zniknęła. Dała Gryfonce to, co naprawdę ona chciała.

Maddie nadsłuchiwała całej sprawy i pociągnęła Emmę za rękę odsuwając się na bok.
- Co się nparawdę stało? - spytała zaniepokojona.

Emma zaczęła płakać. Wszystko zepsuła. Teraz już nikt nie pomoże Justinowi. - Nic się nie stało.. - zaczęła mówić przez łzy.

- Emma... Spokonie... Poradzimy sobie... - powiedziała - Ale ja muszę już iść, przepraszam Cię bardzo. Jestem tak zmęczona i boli mnie głowa... Muszę odpocząć. - dodała i objęła przyjacielsko Emmę - Wszystko będzie dobrze. - wybiegła z budynku i ruszyła do zamku.

- Cześć... - odparła, i podeszła do noszy. Zaczęła patrzeć się na Justina. - Przepraszam, że Cię zawiodłam... - powiedziała do niego cicho. Zupełnie nie wiedziała co ma robić. Została sama na środku wielkiego szpitala..

Zatrzymała się jednak przed wyjściem. Nie mogła przecież zostawić tak samej Emmy. W wielkim, przestronnym i pełnym ludzi szpitalu... W dodatku z chorym Justinem. Wróciła do przyjaciółki.
- Wróćmy z nim do Skrzydła. Napewno po zaklęciach i staraniach przy wyleczeniu pani Pomfrey, już czuje się lepiej. - powiedziała.

- Dzięki.. To chodźmy. - odparła, wytarła łzy i złapała za dwa chwytniki.

Maddie złapała pozostałe chwytniki i ruszyła z Emmą do zamku.